- Ale to nie trzyma się kupy...- mruczała Karen, wędrując po pokoju- To jest dziwne, zbyt dziwne.
- Ale o co chodzi?! - wstałem z łóżka i podszedłem do niej, łapiąc ją za ramiona. Spojrzałem jej w oczy. - Mogłabyś mi w końcu wszystko opowiedzieć? Proszę.
- Dobrze. Ale i tak nie uwierzysz. - złapała mnie za rękę i zaprowadziła mnie w stronę łóżka.
- Siadaj. - posłusznie wykonałem polecenie. - Zaczęło się to jakieś 100 lat temu...
Dokładnie opowiedziała mi legendę, która śniła mi się po nocy. Nie mogłem uwierzyć, że to stało się naprawdę.
- ... Mówią, że tylko jedna osoba będzie mogła uwolnić duszę tej kobiety i rozwiązać zagadkę nawiedzonego lasu. - skończyła opowiadać historię po czym dodała - Myślałam że to będę ja. Wszystko na to wskazywało.
Siedziałem cicho. Byłem przerażony tym co Karen opowiadała. Nawiedzony las? Obok mojego domu? o nie! Nie zamierzałem dłużej tu mieszkać. Moja ciocia mieszkała 60 km od Morganville. Zamierzałem się się wyprowadzić jeszcze jutro rano.
- Skoro nie ja mam powstrzymać zjawę, to oznacza że ty musisz! - Karen gwałtownie się do mnie zwróciła i wyrwała mnie z głębokiego dumania. - Ty ją powstrzymasz, musisz to zrobić. Inaczej... Ona... Nas... Zabije.
- Co? Nie, nie, nie i jeszcze raz nie! To nie moje zadanie. - wykrzyknąłem po czym wstałem i ruszyłem do drzwi. Karen podbiegła do mnie i złapała mnie za rękę.
Poczułem dreszcz. Nie dreszcz strachu, lecz dreszcz uczucia. Rozlał się on po moim całym ciele. Wzdychnąłem i spojrzałem na dziewczynę. Ujrzałem jej piękne, błękitne oczy, można w nich było odczytać zafascynowanie i iskierkę szaleństwa.
- Proszę, zostań. Pomóż miastu! Tylko ty możesz to zrobić. - prosiła mnie jak tylko mogła.
- Nie mogę, przepraszam. Ja jutro się wyprowadzam. - kiedy to wypowiedziałem, ujrzałem łzę spływają po jej policzku.
![]() |
"Zjawa" |
Był to ciepły letni wieczór. Gwiazdy świeciły na niebie, idealnie komponując się z księżycem, który był w okresie pełni. Lekki wietrzyk delikatnie poruszał gałęziami drzew, wydając przy tym cichy szum. Las wydawał się lekko zaniepokojony moją obecnością. Wziąłem głęboki oddech, wciągając świeże i przyjemne powietrze. Drogę rozświetlały mi latarnie, które świeciły słabym światłem. Spokojnym krokiem ruszyłem przed siebie.
Byłem lekko zdezorientowany, przez Karen, a raczej przez tą całą legendę. Postanowiłem się zbytnio nie rozglądać. Poczułem spory przypływ adrenaliny w moim ciele. To był jak zastrzyk energii. Przyspieszyłem kroku. Czułem jakby miało się coś zaraz stać ale nie wiedziałem co i kiedy. Było to okropne uczucie niepewności. Odwróciłem głowę. To co ujrzałem, przyprawiło mnie o strach. Zobaczyłem latarnie, a obok niej stojącą zjawę. Dusza kobiety była cała zakrwawiona i trzymała nóż. Przeraziłem się i zacząłem uciekać. Kobieta przeszła na drugą stronę latarni i znikła.
Biegłem jak tylko mogłem. Bardzo się bałem. Musiałem zboczyć z drogi, bo nagle zorientowałem się że jestem gdzieś w lesie. Cały czas uciekałem. Zahaczyłem o coś nogą i się przewróciłem. Poczułem ostry ból głowy i ujrzałem kobietę ducha. Na ustach czułem smak własnej krwi. Ciemność zakryła moje oczy. Nic nie widziałem ani nic nie słyszałem.
Zemdlałem.
.................................................
Przepraszam że tak długo musieliście czekać na ten rozdział ale mam nadzieję że się opłacało <3
Podoba wam się? Zostawcie komentarza pod postem ;* Kocham was!
PS. Chciałam ten rozdział zadedykować mojej kochanej przyjaciółce Wiktorii (Nexxxta). Bardzo Ci dziękuję. To dzięki Tobie pisze to wspaniałe opowiadanie <3
Agnes.
BOŻE .___. NIE BĘDĘ SPAĆ W NOCY :O
OdpowiedzUsuń+ jak czytałam końcówkę drzwi mi się same otwierały :o
Dzięki mnie piszesz te opowiadanie? ;o DZIĘKI MNIE? :O
Dziewczyno <3 dzięki twojemu talentowi <3
rozdział jest niesamowity <3
Tak, tylko i wyłącznie dzięki Tobie <3 I wieź mnie nie strasz bo sama nie zasnę przez własne opowiadanie T.T xD
Usuńjprdl boje się nigdy nie idę przez żaden las nigdy! czekam na kolejny ;3
OdpowiedzUsuń